Chrystus jak Gandalf



Wielka Sobota to dzień żałoby. Chrystus umarł - powierzchnię ziemi spowiła cisza tak głęboka, że nie sposób jej opisać. Jednak podziemia aż się gotują, bo historia zbawienia się nie zatrzymuje, ale przenosi akcję do otchłani...












Doskonale ten motyw opisał JRR Tolkien, a w ślad za nim  sfilmował Peter Jackson. Gandalf jest jak Chrystus. Szary, niepozorny wędrowiec, który by ratować swoich przyjaciół musi stoczyć walkę z odwiecznym demonem otchłani. Balrog stał się zagładą zbyt zachłannych krasnoludów - Szatan stał się zagładą ludzi, którzy również chcieli więcej niż im faktycznie było potrzebne. Gandalf staje oko w oko z bestią, która w przekonaniu jego kompanów pokonuje czarodzieja ściągając go w przepaść sięgającą dna ziemi. Tak jak dla uczniów pod krzyżem wszystko się kończy, tak dla drużyny pierścienia po upadku Gandalfa nie ma już nadziei. Jednak zanim Gandalf i Balrog spadną na sam dół by dotknąć fundamentów ziemi - walka trwa! Trwa dużo dłużej niż komukolwiek mogłoby się wydawać, trwa jakby poza czasem. Ostatecznie mocą ostatnich sił i ostatniego tchnienia wróg zostaje pokonany, a czarodziej umiera. Umiera by zostać odesłanym, by powrócić jako świetlisty Gandalf Biały.


Chrystus właściwie nie czekał trzech dni, ale zmartwychwstał od razu! Przekonanie, że tuż po swojej śmierci zstąpił do otchłani by wyważyć jej bramy i wydobyć uwięzionych w niej ludzi było żywe od pierwszych lat istnienia chrześcijaństwa. Motyw Chrystusa pokonującego ognistego demona otchłani Tolkien wykorzystał z pełną świadomością. Ale u Tolkiena niema prostych analogii w stylu Chrystus=Gandalf, to było by zbyt proste. Zresztą cała zabawa na tym polega, że chrystologiczne motywy autor Władcy Pierścieni poukrywał w różnych postaciach...

Dziś powinniśmy tylko pamiętać o tym, że kiedy stoimy bezradni nad grobem Boga-człowieka, to on z ściera się z bestią obudzoną przez nas przed wiekami. Ten bój będzie zwycięski, kolejne również mimo pozornej przewagi sił zła (tak jak w Władcy Pierścieni), dlatego już teraz warto opowiedzieć się po właściwej stronie. Jeśli nie z głębokiego przekonania, to może przynajmniej z chęci zwycięstwa i ocalenia życia.

8 komentarzy:

  1. Tolkienowscy fani, którzy jednocześnie należą do "katolickiej bandy", nie mogli sobie wymarzyć lepszego postu na Wielkanoc!

    To co napisałeś jest ciekawe, celne i nawet moje wytrawne oko emerytowanego tolkienisty nie wyszukało w Twoim poście wielu herezji.

    Twój tekst jest także świetnym wstępem do bardziej zaawansowanych tekstów w tym temacie:
    http://www.usask.ca/relst/jrpc/art13-middleearthmyth.html

    Więc co, zabieramy się do lektury?

    OdpowiedzUsuń
  2. A TAK BARDZIEJ NA CZASIE - BLOG ZOBOWIĄZUJE!

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałeś biblię? jakich ludzi z otchłani wydobył? poczytaj uważniej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pytanie do ostatniego wpisu:
    czy były sytuacje w życiu Jezusa, które nie zostały Biblii opisane?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wystarczy zapytać wikipedię, która z miejsca podaje teksty biblijne na ten temat.
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Zst%C4%85pienie_Chrystusa_do_piekie%C5%82

    Przecież i Chrystus raz cierpiał za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby przyprowadzić was do Boga. Zabity wprawdzie w ciele, przez Ducha jednak został ożywiony. W Nim też poszedł i ogłosił ocalenie duchom zamkniętym w więzieniu, nieposłusznym wówczas, gdy Bóg wyczekiwał cierpliwie za dni Noego, kiedy była budowana arka. W niej tylko niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę. (1 P 3,18-20 BE)

    Po to przecież także umarłym została ogłoszona Dobra Nowina, aby, jeśli nawet zostali osądzeni po ludzku w ciele, żyli jednak w duchu po Bożemu. (1 P 4,6 BE)

    Dlatego mówi Pismo: „Gdy wstąpił na wysokości, zniewolił niewolę [BT: „wziął do niewoli jeńców”], rozdał dary ludziom”. Czy zaś to, że wstąpił, nie znaczy, że również zstąpił w najniższe obszary ziemi? Ten, który zstąpił, jest tym samym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić. (Ef 4,8-10 BE)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako Tolkienowski fan śmiało mogę przyznać, że ten post od razu przyciągnął mój wzrok. Osobiście zwróciłbym też uwagę na moment poprzedzający wejście Gandalfa do Morii. Zauważyłeś może podobieństwo strachu Gandalfa, przed wejściem w ciemne otchłanie Khazad-dum, do lęku Chrystusa przed cierpieniem? Przecież Jezus podczas modlitwy prosi Pana:,,zabierz ode mnie ten kielich". Czarodziej wyraźnie boi się kopalni, wybiera drogę przez Caradhras... Ostatecznie obaj stają oko w oko z tym, czego się najbardziej obawiali.
    J.O.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za wpis i bardzo ciekawe spostrzeżenie. Ciągnąć tę analogię można powiedzieć, że Gandalf boi się wejść do morii, ale w jakimś sensie wie, że ta droga jest drużynie przeznaczona. Ciekawe, czy Tolkien faktycznie chciał taki przekaz w tekście umieścić, czy to już bardziej nasza interpretacja. Tak czy inaczej warto sobie podumać... Tolkien pewnie zapalił by do tego fajkę :D

    Pozdrawiam
    MF

    OdpowiedzUsuń