Niezbyt to odkrywcze stwierdzenie przyrodnicze, że mało jest w naszym kraju rysi. Ten szlachetny drapieżny kot występuje rzadko i nie łatwo go spotkać w jego naturalnym środowisku. O tym, że rysia widziałem tylko raz w życiu (zresztą zamkniętego w klatce) przypomniałem sobie w niedzielę podczas ostatniego dnia IX Zjazdu Gnieźnieńskiego.
Tylko na pozór obserwacje przyrodnicze nijak się mają do zjazdu poświęconego roli chrześcijan w tworzeniu obywatelskiego społeczeństwa Europy. Podczas niedzielnego panelu zatytułowanego Jeden świat – wspólna odpowiedzialność, w którym udział brali przedstawiciele różnych religii i światopoglądów, katolicki (czy chrześcijański) punkt widzenia reprezentował bp. Grzegorz Ryś. Przybyły z Krakowa hierarcha zachwycił mnie. Pierwszy raz od dawna słyszałem wypowiedź biskupa mojego Kościoła, z którą nie tylko się identyfikuję, ale której nie musiałem się wstydzić. Zwięźle, rzeczowo, na temat, rozsądnie, normalnym językiem etc. Przywykłem już, że większość naszych biskupów (którzy przecież mają co najmniej po doktoracie) nie ma kompletnie nic do powiedzenia ludziom, wśród których przyszło mi żyć. Większość biskupów, albo faktycznie nie ma nic do powiedzenia, albo nie potrafi powiedzieć tak, żeby treść przemawiała i przemieniała. Jedna z myśli biskupa Grzegorza Rysia (która prawdopodobnie została w mojej głowie znacznie przekształcona) szczególnie zapadła mi w pamięć. Chodzi mianowicie o otaczający nas świat pełen aborcji, eutanazji, relatywizmu, postmodernizmu, ateizmu i wielu innych rzeczy, za których administracyjne zabronienie większość polskich hierarchów próbuje rozdzierać swoje pontyfikalne szaty. Tymczasem mam nieodparte wrażenie, że chrześcijańska rewolucja dokonuje się nie za pomocą dekretów, ale przez nawrócenie serca każdego człowieka. To jasne, że chrześcijanie powinni zabiegać np. o obronę życia poczętego, ale równocześnie powinni w pierwszej kolejności zająć się naprawianiem siebie a nie wszystkiego i wszystkich naokoło. Jeśli w ludziach Kościoła dokona się nawrócenie, to nawrócenia doświadczy również całe społeczeństwo. Zabieganie większości naszych biskupów o odmienianą przez wszystkie przypadki moralność, przeważającej części społeczeństwa już dawno temu wyszło bokiem. Bo jak długo można słuchać kazań o zdegenerowanym świecie jednocześnie nie dowiadując się jak w tym świecie żyć i wierzyć w Boga. Mało jest biskupów, którzy zamiast pomstować nad "tu i teraz" potrafią wiernym tak pokazać nasz "port docelowy" i możliwości dotarcia do niego, że "tu i teraz" samo zaczyna się przemieniać.
Dziś przeczytałem, że choć rysi jest mało to ich populacja powoli się
zwiększa, oby porównanie świata przyrody do rzeczywistości polskiego
episkopatu było adekwatne i w tym przypadku.
fot. Wikipedia
Dobrze mi się to czytało:) zgadzam się z tym moim małym rozumkiem...a i biologiczne nawiązania są mi miłe:)
OdpowiedzUsuńdzięki - następnym razem poszukam analogii w trzcinach :D
OdpowiedzUsuń