Są gitary, skrzypce i bandżo. Kowbojskie kapelusze i buty. Jest też "ranczo", koń i kowboj. I choć nie mamy do czynienia z westernem, to jak się okazuje znój i rozterki osadników z dzikiego zachodu są na tyle uniwersalne, że można je wpasować nawet w belgijski krajobraz.
"W kręgu miłości" to nie tylko opowieść o głębokiej miłości dwojga ludzi, ten film tak jak muzyka, która mu towarzyszy dotyka bardzo głębokich pytań o to czy życie i miłość kiedyś się kończą, czy też mogą trwać wiecznie. Miłość Elise i Didiera zaczyna się od zwykłego flirtu, ale scementowana pojawieniem się dziecka dojrzewa i wzrasta. Przychodzi jednak moment, w którym siłę miłości zweryfikuje śmiertelna choroba siedmioletniej córeczki. Ta weryfikacja jest bardzo trudna, bo świat, w którym żyją bohaterowie jakby udawał, że śmierć której muszą stawić czoła w ogóle nie istnieje. W trakcie filmu mamy do czynienia z jakimś straszliwym rozdwojeniem jaźni. O to z jednej strony śmierć jest na wyciągnięcie ręki, ale otacza ją zmowa milczenia - tak jak by mówienie o problemach warunkowało ich istnienie. Temu wszystkiemu towarzyszy muzyka, która rodziła się w bardzo trudnych realiach życia osadników z dzikiego zachodu. Fantastyczne i rytmiczne melodie towarzyszą rozważaniom o znoju człowieka oraz tęsknocie za Bogiem i tymi, którzy przed nami poszli już do lepszego świata - na spotkanie ze Stwórcą. Te pełne nadziei piosenki amerykańskich plantatorów, śpiewają ludzie, którzy jak się wydaje kompletnie nie rozumieją ich treści i wcale nie myślą o sprawach nadprzyrodzonych. Trudna jest droga Elise i Didiera, bo żyją oni w świecie, który zapomniał dawne odpowiedzi na odwieczne pytania. Teraz na własną rękę muszą zmierzyć się z dylematami towarzyszącymi ludziom od zarania dziejów. Krzyżyk, który przekazywany jest od pokoleń z córki na córkę to w tym filmie jedyny relikt odciętych chrześcijańskich korzeni, albo znak ledwie tlącej się wiary minionych pokoleń.
Dla mnie ten obraz to wielkie poszukiwanie Boga. Jedni tak jak Elise szukają przeczuwając, że jest coś więcej niż to co dostrzegamy zmysłami. Inni jak Didier szukając odrzucają, wadzą się i krytykują, stawiając tym buntem więcej fundamentalnych pytań niż niejeden teolog. W obu przypadkach mamy do czynienia z potężnym niepokojem serca, który w sytuacji kryzysowej tak bardzo się manifestuje, że nie sposób go ukryć. Intuicje odpowiedzi na pytania o wieczne życie i wieczną miłość, reżyser daje nam nie tylko w muzyce i końcowych minutach filmu, ale w słowach samych bohaterów. W jednej ze scen umierająca dziewczynka prosi tatę by ten jeszcze raz opowiedział jej o gwiazdach, które tak pięknie lśnią na niebie choć dawno ich już nie ma. Do bólu racjonalny Didier opisuje zawiłości kosmologii, by łamiącym się głosem jak by sam przed sobą odkryć nieznaną, a jakże niepesymistyczną odpowiedź. Chociaż gwiazd umarły to przecież ich blask nie zginie, tylko będzie przemierzał przestrzeń kosmiczną już na zawsze...
Prawdziwi ludzie. Ważne pytania i nieoczywiste odpowiedzi. Piękna i głęboka w treści muzyka. Poruszające, pełne różnobarwnych emocji sceny. Niezwykły film, który gorąco polecam.
W kręgu miłości
The Broken Circle Breakdown
1 godz. 51 min.
produkcja: Belgia 2012
premiera: 30 sierpnia 2013 (Polska) 10 października 2012 (świat)
reżyseria: Felix Van Groeningen
scenariusz: Carl JoosFelix Van Groeningen
w rolach głównych występują:
Veerle Baetens, Johan Heldenbergh
Poniżej cała ścieżka dźwiękowa - polecam!!!
Życzliwym ludziom dziękuję za bilety na pokaz przedpremierowy,
a Żonie za wspólne oglądanie i przeżywanie ;-)
o filmie w Radiowej Trójce
o filmie w Gazecie Wyborczej
o filmie w Radiowej Trójce
o filmie w Gazecie Wyborczej
0 komentarze:
Prześlij komentarz