Właściwie to nowi idą. Idą nowi biskupi dla Warszawy. Wreszcie do Stolicy zostanie wpuszczone trochę „episkopalnego” świeżego powietrza.
A faktycznie zrobiło się trochę „duszno” po szeroko opisywanym w mediach wypadku samochodowym nietrzeźwego bp Piotra Jareckiego. Przykre to było wydarzenie, bo choć moje widzenie spraw Kościoła różniło się od optyki bp Piotra, to byłem pełen współczucia za medialny lincz, którego doznał. Współczułem, bo jako jedna z niewielu osób publicznych przyznał się do winy, zrezygnował z chowania się pod przysługującym oskarżonemu pseudonimem „Piotr J.” i zadeklarował chęć poniesienia kary w postaci prac społecznych.
Duszno się zrobiło, bo bp Marian Duś (o którego istnieniu chyba wielu warszawskich katolików nie bardzo wiedziało - co zresztą już samo w sobie o czymś świadczy) ma już swoje lata i nawet trudno od niego wymagać dynamizmu… Zresztą osiągnął on właśnie wiek emerytalny czyli 75 lat i oddał się do dyspozycji Papieża. Można zatem sądzić, że rzeczywiście wybiera się na emeryturę.
Duszno, kiedy biskup będący kardynałem (a tytuł ten wiąże się z wieloma dodatkowymi zajęciami), ma do pomocy właściwie tylko jednego biskupa pomocniczego w tak dużej diecezji jak diecezja warszawska. Tym „jedynym” biskupem przez ostatnie miesiące był bp Tadeusz Pikus. Biskup Pikus jest naukowcem, profesorem teologii specjalizującym się w dialogu ekumenicznym. Trzeba przyznać, że duchowny ten - niezbyt ceniony przez wiernych jako kaznodzieja – niezwykle dużo zyskuje w osobistym spotkaniu. Umysł analityczny, a zarazem człowiek pełen ciepła jest niezwykle potrzebny w diecezji, ale nie powinien stanowić jedynego pierwiastka w diecezjalnym "układzie charakterów".
Świeże powietrze w Kościele warszawskim ma zapewnić dwóch nowych biskupów pomocniczych, którzy będą wspierać kardynała Nycza nie tylko przy wizytacjach i bierzmowanych, ale mam nadzieję, że również przy tworzeniu strategii pracy duszpasterskiej w diecezji, która z pewnością należy do jednej z najciekawszych. Biskupi nominaci mają przyjąć święcenia już 7 grudnia, jednak opinii publicznej nie są zbyt znani. Ksiądz Rafał Markowski znany, jest głownie z tego, że jego brat jest znanym muzykiem – wokalistą zespołu Perfekt. Ksiądz Józef Górzyński najbardziej znany jest zapewne swoim parafianom. W diecezji warszawskiej jest pewna pula duchownych, którzy na biskupów zdecydowanie się nadają, a do tej puli dwóch powyższych można zaliczyć.
Ksiądz Józef Górzyński to przede wszystkim wykształcony w Rzymie liturgista. Jest to człowiek, któremu bardzo wielu, bardzo wiele zawdzięcza ze zrozumienia istoty i przeżywania chrześcijańskich obrzędów. Mam tu na myśli zarówno świeckich jak i duchownych. Znamienne, że po ogłoszeniu nominacji wypowiadając się dla KAI stwierdził: Przed archidiecezją jest kilka absorbujących zadań, jak przygotowania do kanonizacji Jana Pawła II czy do peregrynacji obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, która rozpocznie się w czerwcu 2014 roku i potrwa cały rok - powiedział. Dodał, że jednak najbardziej twórcze są wydarzenia wynikające z kalendarza kościelnego, jeśli są głęboko przeżywane. To ostatnie zdanie jest kluczowe. Kluczowe bo uroczystości jest i będzie wiele, nawet tych zupełnie wyjątkowych. Jednak najważniejsze nie są „religijne happeningi”, ale ciągłe przeżywanie tajemnicy Jezusa Chrystusa. Rzecz w tym, że coniedzielne i coroczne uroczystości przeważnie nie są głęboko przeżywane, bo są rozumiane powierzchownie przez wiernych. Jeśli Kościół przestanie ciągle na nowo przeżywać tajemnice narodzenia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, jeśli z tego przeżywania nie będzie płynęła siła, żeby żyć tymi tajemnicami w świecie, jeśli Kościół zamieni się w wyłącznie w grupę patriotyczno-narodową – to wkrótce przestanie istnieć. Właśnie dlatego cieszę się, że Ksiądz Józef Górzyński, mądry, sympatyczny, pogodny, ale również asertywny człowiek będzie biskupem w diecezji, w której mieszkam. Cieszę się, bo mam nadzieję, że będzie pracował nad oczyszczeniem i dowartościowaniem tego co jest źródłem życia dla chrześcijan – wspólnej modlitwy przeżywanej nie jako pusty rytuał, ale jako misterium spotkania z Panem Kościoła.
Ksiądz Rafał Markowski, podobnie jak ksiądz Józef ma w sobie wiele ciepła i pokoju, również ma tytuł doktora i jest wykładowcą akademickim. Zawsze odnosiłem wrażenie, że dobrze rozumie prozę życia ludzi świeckich. To właśnie jemu zostało powierzone niezwykle trudne zadanie stworzenia w Warszawie katolickiej rozgłośni radiowej. Sprawa ta wymaga osobnego wpisu, ale należy przyznać, że mimo lat perturbacji związanych z tym tematem, Ksiądz Rafał nie popadł w niełaskę środowiska świeckich, które tworzyło warszawską radiofonię katolicką. Niewątpliwie jego duże doświadczenie medialne dobrze służyło mu podczas wypełniania funkcji rzecznika prasowego warszawskiej kurii. Jest jednak nie tylko człowiekiem mediów, ale również ekspertem do spraw islamu. Może trochę szkoda, że w ostatnich latach nie udzielał się medialnie właśnie w kwestii spraw muzułmańskich. Z drugiej jednak strony pokazuje to, że choć jest człowiekiem mediów, to nie kieruje nim niezdrowe „parcie na szkło”.
Nowi biskupi z pewnością będą dobrze wspierać kard. Kazimierza Nycza w kierowaniu diecezją zgodnie z jego wizją. Są to niewątpliwie właściwie ludzie na właściwym miejscu. Jednak w nowym „układzie charakterów” w warszawskiej kurii czegoś mi brakuje. Bo chociaż spokojne, systematyczne i mądre podążanie wytyczonym kursem jest ważne, to przydałby się jeszcze jakiś ferment. Przydałby się ktoś, kto może narobić rabanu, zamieszać, wymyślić coś z niczego, zrozumieć dynamikę młodszej części Kościoła. Bo chociaż Warszawie jest koniecznie niezbędna systematyczna praca u religijnych podstaw, niezbędne jest umocnienie religijności tych, którzy z Kościołem się utożsamiają. To jak zawsze potrzebne jest też wyjście poza kościelne mury. Boję się, że bez pierwiastka „twórczo-destrukcyjnego” może się to okazać na większą skalę zwyczajnie niewykonalne.
0 komentarze:
Prześlij komentarz