Bóg, Honor i Ojczyzna to wartości, do których od zawsze przywiązuję duże znaczenie. Nie razi mnie też łączenie przeżywania uroczystości patriotycznych razem z religijnymi, jeśli tylko zachowane są odpowiednie proporcje.
Mam duże szczęście bywać co jakiś czas na Mszy Świętej, po której odmawiana jest modlitwa Piotra Skargi za Ojczyznę. Jedna krótka modlitwa odmówiona po liturgii, podczas której miejsce jest tylko dla Boga, czytania Jego Słowa i Sakramentów robi takie wrażenie, że trudno nie zadać sobie szczerego pytania o własne poświęcenie dla Ojczyzny.
Pod wpływem powyższych doświadczeń, całkiem spokojny 11 listopada nie omieszkałem wybrać się na Mszę Świętą do jednej z warszawskich parafii. Kubeł zimnej wody chlusnął na moje pojęcie o tym, jak w Polsce łączy się wiarę z zaangażowaniem patriotycznym.
Ksiądz był świetnie przygotowany, uroczystość zresztą też. Tylko, czy trzeba witać wszystkich i każdego z osobna? Czy kazanie musi być dłuższe od czytań i modlitwy eucharystycznej razem wziętych? Czy pozdrowienia, powitania, napomnienia i przestrzeżenia trzeba wymieniać długo i przeciągle, a to co najważniejsze wyrzucać z siebie niemal na jednym oddechu? Czy Msza musi być seansem wykluczenia: "moherowe berety" dobre - niemoherowe złe, prawdziwy patriota to katolik - nieprawdziwy niekatolik. Czy ludzi, którzy mówią rzeczy złe i bluźniercze naprawdę trzeba cytować z ambony? Czy warto naśmiewać się z bluźnierstw artystów i samemu wystawiając się na pośmiewisko sugerować, że Matejko był najbardziej utalentowanym z polskich artystów? Jak można w kazaniu słowem nie odnieść się do czytań i odprawiać Mszę przez prawie dwie godziny?
Jeszcze kilka pytań mógłbym dopisać, ale po co. Bo właściwie po co pisać, o tym przykrym doświadczeniu, skoro wychodzę z założenia, że złemu nie warto robić reklamy nawet za pomocą krytyki? Piszę, bo myślę, że może ktoś poszedł na taką Mszę i już nigdy nie wróci do Kościoła. Tymczasem ten ostatni ma skarby, o jakich nie śniło się Cortezowi. Duchowych skarbów Kościoła nic nie zniszczy, ale można je ukryć i zrobić im jak najgorszą opinię. Jeśli więc czyta to ktoś, kto przez wypaczoną "bogoojczyźnianość" ludzi Kościoła, już nigdy do niego nie wróci, to proszę nie zniechęcaj się i nie ustawaj w poszukiwaniu parafii, w której można w liturgii spotkać Boga, pomodlić się za Ojczyznę i nie wyjść nabuzowanym negatywnymi emocjami.
--------------------------------------------
Modlitwa za Ojczyznę
Boże, Rządco i Panie narodów,
z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,
a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej,
błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna,
chwałę przynosiła Imieniowi Twemu
a syny swe wiodła ku szczęśliwości.
Wszechmogący wieczny Boże,
spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom
i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej,
byśmy jej i ludowi Twemu,
swoich pożytków zapomniawszy,
mogli służyć uczciwie.
Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje,
rządy kraju naszego sprawujące,
by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym
mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen
Bardzo dosadnie ujęte. Jestem podobnego zdania. Często naszej uwadze ulatuje to, co jest najistotniejsze, a prym bierze to, co drugorzędne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie